Poleca: Krolcia
Źródło: Magdalena Tomaszewska-Bolałek, Japońskie słodycze
![]() |
Fot. Krolcia |
Patrząc na ten skład, pierwsze, co się rzuca w oczy, to tajemnicze nazwy mirin i tsubu an. To drugie to przygotowana w specjalny (dość długi) sposób pewna odmiana fasoli na słodko. Zrezygnowałam z tego nadzienia. Mimo wszystko fasola do słodkich placków mnie nie przekonuje, nawet jeśli jest słodka.
Mirin okazało się winem około 15%, słodkim, o posmaku śliwki i brzoskwini. Cóż innego może przyjść do głowy z połączenia śliwki i brzoskwini jak nie po prostu morela! Z zapałem pojechałam do pobliskich marketów w celu nabycia jakiegoś morelowego wina. Okazało się to nie lada wyzwaniem. Nigdzie nie było żadnego morelowego alkoholu. Ponieważ przepis mnie nęcił, padło na brzoskwiniową nalewkę. “Woltaż” się zgadzał, a pomyślałam sobie, że brzoskwiniowe ciasto może być naprawdę smaczne. A skoro brzoskwiniowa nalewka – to i wnętrze dorayaki zrobiłam brzoskwiniowe.
Składniki:
140 g mąki
70 g cukru
3 jaja
10 g miodu
10 g mirin (u mnie – 2 kieliszki brzoskwiniowej nalewki)
1 g proszku do pieczenia
6 czubatych łyżek tsubu an jako nadzienie (u mnie – brzoskwinie z puszki, nalewka i odrobina cukru)
Na patelni podsmażyłam drobniutko posiekane brzoskwinie z puszki (do czasu, aż zrobiły się rozpływające), podlewając je dość szczodrze nalewką. Żeby mi się zrobił z tego wszystkiego lekki syrop, dosypałam kapkę cukru.
Potem przygotowałam dorayaki.
W pierwszej kolejności ubijamy jaja kilka minut. Potem dodajemy miód, cukier i nalewkę. Według mojej wagi 10 gramów to taki mały kieliszek. Przy pieczeniu okazało się, że ciasto jest dosyć gęste, więc dolałam jeszcze drugi. Na końcu powoli dosypujemy przesianą mąkę i proszek do pieczenia.
Nagrzewamy suchą patelnię, po czym zmniejszamy płomień i zaczynam piec. Dorayaki powinny być mniej więcej średnicy 8-9 cm, smażymy je jak pancakesy. Smażąc drugą stronę, dajmy chwilkę placuszkowi, żeby mógł zrobić “górkę”. Widać, jak śmiesznie środkowa część się wybrzusza. Odkładamy upieczonego placuszka tą górką do góry, żeby jej nie spłaszczyć.
Z tej porcji wychodzi 6 dorayaki (1 dorayaki to 2 placuszki z nadzieniem, czyli wychodzi 12 placuszków).
Nakładamy nadzienie między dwa placuszki, sklejamy je jak markizę, płaskimi stronami do siebie.
Dorayaki można podawać na ciepło i na zimno. Przed podaniem można je polać miodem, choć uważam to już za przesadę, jeśli chodzi o słodkość potrawy, ale… co kto lubi.
![]() |
Fot. Krolcia |
![]() |
Fot. Krolcia |
![]() |
Magdalena Tomaszewska-Bolałek “Japońskie słodycze” |
7 komentarzy
Ania
on 7 lipca 2018 at 20:01Bardzo intersujący przepis, szczególnie ta słodka fasolka mnie zaintrygowała 🙂
Ewa Popielarz
on 1 sierpnia 2018 at 15:33Japońskie przepisy są baaardzo dziwne 🙂
Szyszka コーン
on 9 lutego 2015 at 17:11Cóż, ja tam jestem wyznawcą oryginalnej wersji z tsubuanem. Fasoli w kuchni japońskiej naprawdę nie trzeba się bać, jest wyborna, szczególnie na słodko!
Jagienka
on 4 sierpnia 2013 at 11:32ale pysznie to wygląda! muszę wypróbować!
Justyna Bąk
on 29 lipca 2013 at 16:05pysznie wyglądają takie idealne 🙂
Manufaktura Ciastek i nie tylko
on 29 lipca 2013 at 12:11pycha!
Kamciss
on 29 lipca 2013 at 10:20Nigdy nie jadłam takich pyszności :>
Zapraszam do siebie 🙂