Vegekociołkowanie
|

Ewa Hangel „Vegekociołkowanie” – recenzja

Kiedy słyszę „vege”, nabieram dystansu. Na razie opieram się wszelkim kulinarnym modom drugiej dekady XXI wieku. I to nie dlatego, żeby kontestować dla samego kontestowania, po prostu moje kubki smakowe nie są na to przygotowane. Lubię warzywa, ale jestem nałogowym mięsożercą. Doceniam innowacyjność ciast z daktyli, migdałów i awokado, ale nie przekonuje mnie piaskowa konsystencja bezglutenowych wypieków – o czym świadczy spora liczba przepisów na chleby, bułki i bułeczki umieszczonych na tym blogu. Nigdy jednak nie mówię kategorycznie NIE, dopóki nie spróbuję. Książce Vegekociołkowanie też postanowiłam dać szansę.

Vegekociołkowanie bez kociołka

Jeszcze jedna wątpliwość pojawiła się w mojej głowie, kiedy wydawnictwo Studio Emka zwróciło się do mnie z pytaniem o to, czy chciałabym przetestować i zrecenzować książkę Ewy Hangel. Otóż – ja nie mam kociołka. I o ile mi wiadomo, w mieście mieć go nie mogę, bo używanie go wymaga rozpalenia ogniska, co wśród zabudowań jest zakazane. Zanim odmówiłam, przeczytałam na szczęście opis z okładki. Wszystkie przepisy z książki Vegekociołkowanie można potraktować jako dania jednogarnkowe. I to zadecydowało! Wobec takiej propozycji żadna matka nie przejdzie obojętnie. Szybki i łatwy do przygotowania obiad? A do tego jedno naczynie do mycia? Wchodzę w to!

Przejrzałam większość przepisów z książki Vegekociołkowanie i rzeczywiście – do ich przygotowania będziecie potrzebować garnka, czegoś do mieszania i jeszcze ostrego noża i deski do krojenia. A czasem wystarczy nawet głęboka patelnia. Autorka sugeruje, żeby warzywa na początku zawsze podsmażyć na niewielkiej ilości tłuszczu, a dopiero potem dodać wody i doprawić. To pozwoli wydobyć ich naturalny smak. Tak właśnie zawsze przygotowuję leczo i powiem Wam – to ma sens. Jeśli zamiast wody dodam bulionu, często doprawianie sprowadza się do lekkiego oprószenia solą. Całą resztę robią za mnie warzywa.

Na ostro i na słodko

W książce kucharskiej Ewy Hangel znajdziecie przepisy na dania:

wyłącznie warzywne,
ziemniaczane,
z kaszą,
z ryżem,
i z makaronem,

a także:

kultowe dania świata w wersji vege (jak paella, chili con tofu, szakszuka i inne),
dania z niskim indeksem glikemicznym,
potrawy barrrrrdzo ostre.

Do wyboru, do koloru. To, co mnie zdziwiło najbardziej, to spora liczba przepisów w wersji na słodko! Grillowanie kojarzy się raczej z daniami wytrawnymi, najsłodsza rzecz z grilla, jaką jadłam, to kukurydza. Dzięki Vegekociołkowaniu poznacie więcej słodkich grillowych, a właściwie kociołkowych smaków. Warto spróbować.

Pozytywnie zaskoczyła mnie też liczba porcji. Każdy przepis jest przygotowany na sześć osób. Jako mama trójki głodnych dzieci zazwyczaj muszę podwajać liczbę skłandików w recepturach z książek kucharskich, szczególnie jeśli chcę przygotować danie na dwa dni. Tutaj musiałam redukować składniki! Szakszuka z 18 jajek? Tego nawet moja czereda by nie przejadła.

Ta książka nie oszołomi Was pod względem graficznym. Nie znajdziecie tu ani jednego zdjęcia potrawy, a jedynie jednobarwne grafiki. Cóż, Lidl by tego tak nie wydał. Ale w przeciwieństwie do książki z Lidla, która na około 200 stronach dużego formatu mieści zaledwie 40 przepisów i trzeba się przedzierać przez kolorowe fotografie, żeby dotrzeć do jakiejkolwiek receptury – tu macie wszystko czarno na białym, z dodatkiem brązowego. Zeszytowy format, twarda oprawa, 136 stron, a na nich 71 przepisów. Każda strona przynosi coś nowego. Lata miną, zanim wypróbujecie wszystko. A nawet jeśli połowa tych smaków nie przypadnie Wam do gustu, macie jeszcze 35 innych przepisów do ugotowania.

To co? Zaczynamy vegekociołkowanie?

Tytuł: Vegekociołkowanie
Autor: Ewa Hangel
Wydawnictwo: Studio Emka, 2017
Liczba stron: 136
Liczba przepisów: 71
Cena: 29 zł

Książkę prezentujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Emka

Zobacz przepisy z tej książki na naszym blogu!

  1. Szakszuka

Podobne wpisy